środa, 26 października 2011

Krówki.

Bardzo słodkie.
Baaaardzo ciągnące się.
Bardzo waniliowe. 

Jestem zaskoczona, że wyszły tak dobre. Robiąc je, nie sądziłam, że będę chciała zjeść chociaż jedną, bo wolę te kruche, ale na jednej się nie skończyło.

hej, widzicie waniliowe kropki na drugim zdjęciu? ; )


Karmelki waniliowe 

albo po prostu krówki, jak wolicie. ; ) - a korzystałam stąd

ilość - duużo, ale nam starczyło zaledwie na dwa dni. 



  • 600 ml śmietany kremówki
  • 150g drobnego cukru 
  • 150g masła
  • 220g golden syrupu
  • 125 ml wody 
  • łyżeczka pasty waniliowej





Śmietanę zagotowujemy z masłem i wanilią. Chwilę gotujemy, wyłączmy ogień i odstawiamy. Cukier rozpuszczamy z wodą i golden syrupem w dużym garnku. Masa musi być gładka, a cukier zupełnie rozpuszczony. Uważajcie, bo cukier będzie bulgotał i może naprawdę poparzyć. Kiedy masa cukrowa nabierze złotego koloru, powoli wlewamy do niej śmietanę. Gotujemy aż do uzyskania karmelowej konsystencji, cały czas delikatnie mieszając. Wylewamy do kwadratowej formy wyłożonej papierem do pieczenia i pozostawiamy do zastygnięcia.

    sobota, 22 października 2011

    Pomarańczowe ciasto z wanilią.

    Jest wilgotne, ciężkie i przepięknie pachnie. Niewymagające.

    A dziś sobota, nareszcie można pospać do południa i bez wyrzutów sumienia nie wystawiać nawet nosa zza drzwi. ( w końcu kto chciałby w ogóle myśleć o wychodzeniu w taką wichurę? )
    Ale wiecie, lubię jesień. Może nie tak jak zimę, kiedy na widok pierwszego śniegu cieszę się jak dziecko. 

    Jesień ma swój urok. Te wszystkie gorące rogaliki zabierane na prędce do kieszeni na drogę, zapach kawy robionej w ciemnej jeszcze kuchni, zagubione gdzieś rękawiczki i różowe nauszniki. I ciasta, których nigdy nie chce się piec w gorące lato.

    Ciasto pomarańczowo-waniliowe.

    przepis oryginalny znaleziony tutaj, ale zmodyfikowany na moją potrzebę mniejszej ilości masła. ; )
     

    • 300g mąki pszennej
    • 150g miękkiego masła
    • 100g jasnego, drobnego cukru
    • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
    • skórka z całej pomarańczy
    • pół łyżeczki sody
    • 3 jajka
    • 300ml świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy 
    • ziarenka z 1-2 lasek wanilii 



    Mąkę przesiewamy z sodą. Masło ucieramy z cukrem na puszystą, gładką masę. Dodajemy po jednym jajku nadal ucierając. Dodajemy skórkę pomarańczową oraz ziarenka z laski wanilii. Następnie stopniowo dodajemy mąkę. Na końcu wlewamy sok, dokładnie mieszamy. Tortownicę o średnicy 24 cm wykładamy papierem do pieczenia, wylewamy ciasto i pieczemy około 40 minut w temperaturze 160 stopni. 



    czwartek, 20 października 2011

    Chocolate Cookies jeszcze raz.

    Swojego czasu robiłam podobne tutaj. Te są nieco inne - bardziej maślane, mniej kruche i o wiele, wiele słodsze. Powiedziałabym - nawet trochę za słodkie. I zdecydowanie bardziej kaloryczne, ale odrobina szaleństwa od czasu do czasu nikomu przecież nie zaszkodzi. ; ) I przepraszam Was za te ostatnie, samotne ciacho na zdjęciu - okoliczności dzisiejszego poranka - późna pobudka i spędzenie przedpołudnia w łóżku z kawą, talerzem ciastek i zaliczeniami do oddania sprawiły, że nim się zreflektowałam, zostało mi tylko jedno. I pełno okruchów w łóżku. Wcale nie żałuję. 


    Chocolate Chip Cookies





    •  300g mąki pszennej
    • jedno duże jajko
    • jedno duże żółtko
    • 175g masła - roztopionego i ostudzonego
    • 200g brązowego cukru
    • pół łyżeczki soli
    • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
    • ziarenka z jednej laski wanilii
    • 300g czekoladowych groszków lub posiekanej czekolady


    Mąkę mieszamy z sodą oczyszczoną w dużej misce. Roztopione i ostudzone masło ucieramy z cukrem na białą, puszystą masę. Dodajemy pojedynczo jajko i żółtkę, wciąż ucierając. Dodajemy ziarenka z jednej laski wanilii. Łączymy z mąką i mieszamy ręką, tylko do połączenia się składników. Na końcu dodajemy czekoladę. Formujemy pożądanej wielkości kulki ( u mnie spore ; ) ), układamy a blasze wyłożonej papierem i rozpłaszczamy na ciastka grubości około 1 cm.




      piątek, 14 października 2011

      Chocolate Pumpkin Pie - Tarta dyniowa z czekoladą.

      Może i połączenie czekolady i dyni nie jest najbardziej popularnym połączeniem na świecie, ale na pewno warto choć raz spróbować. Ja za tą tartą nie przepadam, ale że miejsce zamieszkania dzielę z kimś, kto ją uwielbia, wypada mi ją zrobić choć raz w sezonie. Ot, taki kompromis. O ile wszelkie ciasta dyniowe z dużą ilością orzechów, bardziej takie "do kawy" są mi jakoś bliższe o tyle tarta dyniowa mi nie podchodzi. Ale podobno jest pyszna. Jeśli lubicie dynie, zróbcie ją. Jeśli nie, zróbcie ją chociaż dla zapachu, bo pachnie naprawdę fantastycznie podczas pieczenia. ; ) I jak to mówi mój Towarzysz Życia - w tej tarcie genialnie wychodzą warstwy - ciasta, czekolady i nadzienia.

      Tarta dyniowa z czekoladą










      ciasto:
      • 120 mąki pszennej
      • 45g drobnego, brązowego cukru
      • 45g gorzkiego kakao
      • 115g masła
      • 1 duże jajko
      • 100g ulubionej, mlecznej czekolady




      nadzienie :

      • 450g puree z dyni
      • 100g drobnego, brązowego cukru
      • 3 jajka
      • 250 ml kwaśnej śmietany
      • łyżka cynamonu
      • łyżeczka mielonych goździków
      • łyżeczka kardamonu
      • łyżeczka imbiru
      • parę kropli naturalnego olejku z pomarańczy



      W mikserze mieszamy mąkę, cukier, kakao. Dodajemy masło i miksujemy do czasu uzyskania groszków z ciasta. Pod koniec dodajemy jajko i miksujemy do uzyskania gładkiej masy ( ciasto prawdopodobnie scali się w kulę ). Jeśli robimy ręcznie, to mąkę przesiewamy z cukrem i kakao. Siekamy z zimnym masłem, palcami tworzymy okruchy. Dodajemy jajko, szybko zagniatamy. Wstawiamy do lodówki na około godzinę.

      W dużej misce lub mikserze mieszamy jajka, śmietanę, puree z dyni. Dodajemy cukier, przyprawy i olejek. Mieszamy do całkowitego połączenia się składników.


      Czekoladę siekamy na drobne kawałki. Ciasto wyciągamy z lodówki, podsypujemy mąką i rozwałkowujemy w miarę możliwości na grubszy placek. Przenosimy go na formę do tart, podklejamy brzegi. Podpiekamy przez 15 minut w 180 stopniach.

      Na gorący spód wysypujemy posiekaną czekoladę i czekamy, aż zacznie się rozpuszczać. Gumową szpatułką lub łyżką rozprowadzamy czekoladę równomiernie na spodzie. Zalewamy masą dyniową i pieczemy około 1h w 160 stopniach.



      poniedziałek, 10 października 2011

      Old-fashioned Apple Pie. / Placek z jabłami, szarlotka, jabłecznik, ciasto?


      Naprawdę, przewrotność ludzkiego losu nie zna granic.

      Kiedy składałam papiery o staż, włożyłam sto procent swoich możliwości w napisanie aplikacji, bo wiedziałam, że na tle rodowitych Anglików mogę wypaść nieco blado podczas testów praktycznych. Martwiłam się, że czegoś nie zrozumiem, nie dogadam się albo polegnę przy tłumaczeniu. W piątek przed egzaminem trzęsłam się cała do tego stopnia, że nie pamiętałam jak się nazywam. Zaliczyłam parę wpadek, łącznie z nieumiejętnym zapisaniem czyjegoś nazwiska i nie do końca klarownymi instrukcjami.
       
      Przeżyłam, wróciłam do domu i pogodziłam się z myślą, że stażu raczej w tym roku nie otrzymam, ale zawsze jest przyszły, a pierwsze razy są przecież najgorsze. I że przecież nie trzeba się poddawać, a już na pewno nie od razu, jeszcze milion razy mi odmówią.

      A dziś dostałam maila. 
      I owszem, stażu nie dostałam.

      Thats not the point.

      Napisano, że mimo klarownych instrukcji, doskonałej komunikatywności i pewności siebie (!) nie mogą zaoferować mi miejsca, ponieważ w aplikacji byłam za mało dokładna, jeśli chodzi o to, co jest moją pasją, a oni muszą mieć pewność, że wiem, czego chcę.

      A więc wszystko rozbija się o aplikację.

      Oczywiście. 
      Witajcie w moim świecie.


      Apple Pie


      Oryginalna, bez udziwnień i bez kombinacji. Fantastyczna z lodami waniliowymi, bitą śmietaną czy popijana na śniadanie kawą. Użyłam swoich ulubionych, soczystych zielonych jabłek. I te polecam, dają plackowi niesamowity kwaskowaty smak. Zróbcie koniecznie!









      ciasto:


      • 300g grubomielonej mąki pełnoziarnistej ( jakiej chcecie, każda będzie dobra. dałam orkiszową z pszenną )
      • 150g zimnego masła
      • 2 łyżki jasnego brązowego cukru
      • łyżeczka cynamonu
      • 8 łyżek zimnej wody

      nadzienie:



      • 4 duże, zielone jabłka
      • 3 łyżki brązowego jasnego cukru
      • skórka z tarta z jednej cytryny
      • sok z połówki cytryny
      • łyżeczka cynamonu
      • szczypta mielonych goździków, kardamonu, imbiru.



      dodatkowo:

      jedno białko









      Mąkę mieszamy w mikserze razem z cukrem i cynamonem. Dodajemy pokrojone w kostkę zimne masło włączamy pulsacyjne mikser, aż do uzyskania ciasta w formie groszków. Jeśli nie używamy miksera, siekamy masło z mąką i cukrem na małe kawałki. Wyciągamy ciasto z miksera, dodajemy wodę i szybko zagniatamy. Można dać więcej, jeśli ciasto będzie za suche, powinno być miękkie i sprężyste, ale nie klejące. Dzielimy na dwie części, formujemy kulkę, zawijamy w folię i odkładamy do lodówki na godzinę.

      W dużej misce mieszamy sok i skórę z cytryny. dokładnie myjemy, obieramy ( niekoniecznie, ja obrałam, ale możecie zostawić ze skórką ) i kroimy w niedużą kostkę. Wrzucamy do miski, dodajemy cukier i przyprawy i dokładnie mieszamy. Odstawiamy do lodówki.

      Wyjmujemy jedną cześć ciasta i cienko rozwałkowujemy starając się utworzyć koło. Nakładamy na przygotowaną formę, odcinamy pozostałe ciasto i zawijamy brzegi. Wykładamy nadzienie.

      Wyciągamy drugą część ciasta i postępujemy dokładnie jak z pierwszą. Nakładamy na nadzienie i dokładnie sklejamy brzegi. Formujemy ładną koronkę, a jeśli chcecie zobaczyć jak, korzystałam z tej strony. Nacinamy nożem, kształt nacięć zależy od Was. Smarujemy rozmąconym białkiem i wstawiamy do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika.

      Pieczemy około 40 minut.

      czwartek, 6 października 2011

      Subiektywnie o Lemon Tart.

      Smakuje wszystkim - tylko nie mnie. 

      Po tym, jak na Moich Wypiekach zachwalała ją Dorotuś spodziewałam się czegoś naprawdę niesamowitego a ta tarta.. po prostu nie trafiła w moje smaki. 
      Jest za cytrynowa, zbyt orzeźwiająca i kremowa - po prostu nie dla mnie. 
      Aczkolwiek zrobiłam, bo zawsze chciałam ją zrobić, jednak smak wyobrażałam sobie inaczej - lekki, mleczny, nienarzucający się, bardziej śmietankowo-cytrynowy, niż cytrynowy.
      Ale w końcu to tarta cytrynowa. ; )

      Niemniej smakuje innym, więc uznaję za strzał udany, ale powtarzać - raczej nie będę. ;)

      Tarta cytrynowa

      cytuję z moimi małymi zmianami wynikającymi z niedoboru lodówkowego. 







      kruche ciasto:
      • 195g mąki pszennej / dałam 200g /
      • 115g masła / dałam 125g
      • żółtko / nie dodałam /
      •  łyżka soku z cytryny


      krem:
      • 5 jajek / dałam 4 /
      • 200ml śmietany kremówki
      • 120g drobnego cukru
      • 150ml soku z cytryny 
      • 2 łyżeczki skrobi kukurydzianej lub ziemniaczanej
      • skórka otarta z dwóch cytryn






      Składniki na kruchy spód wyrobić, zawinąć w folię, schłodzić w lodówce przez 30 minut.

      Masa cytrynowa - wszystkie składniki zmiksować.

      Po wyjęciu ciasta z lodówki wcisnąć je w dno formy na tartę z wyjmowanym dnem (o średnicy 24 cm), wysmarowanej wcześniej masłem i wysypanej kaszą manną. / nie wysypałam, ponieważ piekłam w silikonowej / Wyrównać, ponakłuwać widelcem. Na ciasto wyłożyć papier do pieczenia, a następnie na papier wysypać kulki ceramiczne, które obciążą ciasto (może być też fasola, ryż). Tak przygotowane ciasto wstępnie piec w temperaturze 200ºC przez 15 minut. Następnie papier usunąć, piec 5 minut, do lekkiego zbrązowienia spodu.
      Na wstępnie upieczona tartę wylać masę cytrynową. Piec 30 minut w temperaturze 180ºC, aż tarta się 'zetnie'. Można przykryć od góry folią aluminiową, by się nie spiekła. Ostudzić, włożyć na kilka godzin do lodówki. Przed podaniem można oprószyć cukrem pudrem.