wtorek, 19 lipca 2011

Chciałam bardzo...

... podzielić się z Wami swoim przepisem na niezrównane owsiane batony, które robię zawsze jak czeka nas dłuższa podróż.
Ale nie zdążyłam.
Całodzienna przedwyjazdowa bieganina doprowadziła do tego, że wróciłam po 22 i dopiero przed chwilą kończyłam je piec.
Nie zdążyłam zrobić zdjęć a wyjazd wczesnym rankiem nie pozostawia mi już wyboru - muszą poczekać do powrotu.
Powiem tylko, że więcej w nich dodatków niż płatków i zawsze znikają w tempie ekspresowym, choć cukru w nich ani grama. 

Nie zostaje mi zatem nic innego, jak życzyć Wam ( i sobie! ) wspaniałych trzech tygodni, nieważne, czy akurat pracujecie, czy tak jak ja, pozwalacie sobie na urlop.
Uściski! 

poniedziałek, 18 lipca 2011

Chlebek bananowy, odsłona druga - czekolada, morele, orzechy laskowe.

Dla innych przygotowuję to, czego zapragną. Sama natomiast jestem fanką miękkich, wilgotnych i nienachalnych wypieków. Nienachalnych - czyli raczej bez ciężkich kremów, raczej bez stosu bitej śmietany i raczej bez nadmiaru zbędnej słodyczy. Lubię wszystkie babki, dla innych za mało bogate, piaskowe, biszkoptowe i zwykłe drożdżowe z kruszonką i rodzynkami podane ze szklanką mleka. Miewam problemy ze zjedzeniem urodzinowego tortu, ale żeby nie robić solenizantom przykrości skubię bez przekonania swój niewielki kawałek marząc o chwili kiedy padnie hasło - kawa! i można porwać upieczony czy kupiony - nieważne! -  kawałek placka ze śliwkami i kruszonką a porzucić swój nieszczęsny niedokończony przydział. I jestem szczęśliwa. Chlebek bananowy to taki trochę niedoceniony wypiek - niczym nieprzełożony, pieczony w zwykłej keksówce, czyli zdecydowanie coś dla mnie - coś wspaniałego. Wrzuciłam to, co akurat od dawna leżało w szafce i jakoś nikt nie chciał się za to zabrać - napoczęta gorzka czekolada i otwarta paczka suszonych moreli. 

Chlebek bananowy z suszonymi morelami, orzechami laskowymi i gorzką czekoladą.



  • 200g mąki pszennej pełnoziarnistej 
  • 3 duże, dojrzałe banany 
  • 150g naturalnego jogurtu 
  • 50g masła
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • łyżeczka sody oczyszczonej
  • łyżeczka esencji waniliowej
  • 150g orzechów laskowych 
  • 50g suszonej moreli 
  • niecała tabliczka dobrej, gorzkiej czekolady - u mnie 70 % i... możecie spokojnie dać całe 100 g. 


    Masło topimy na małym ogniu, studzimy. Banany miksujemy z jogurtem, esencją waniliową, jajkami i ostudzonym masłem. Można pomieszać wszystko łyżką, ale wtedy banany muszę być wcześniej rozgniecione. Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia i sodą do miski. Mieszamy z posiekanymi orzechami laskowymi, posiekaną suszoną morelą i gorzką czekoladą - ja wrzuciłam do blendera na parę 
    'razów' aby nie uzyskać miazgi ale całkiem spore kawałki. Wlewamy bananową masę, wszystko mieszamy łyżką jedynie do połączenia składników i wylewamy do wyłożonej papierem do pieczenia keksówki. Posypujemy posiekanymi orzechami laskowymi i pieczemy godzinę w 160 stopniach.


    piątek, 15 lipca 2011

    Kokosowo-migdałowe babeczki i prezent dla Przyjaciółki.

    - lubisz kokosy?
    - yyy, mhm... 

    Czyli jednoznacznej odpowiedzi nie ma, za to jest podniesiona brew i zdziwienie - co to za pytania?
    Moja Przyjaciółka dostała się na wymarzone studia medyczne. Z pierwszej listy! Powinnyśmy pójść na imprezę i tańczyć do białego rana ale... Przyjaciółka pracuje. A ja za parę dni wyjeżdżam. Umawiamy się więc po powrocie a ja w tajemnicy piekę kokosowe babeczki. Dużo. W kolorowych papierkach. Z białą czekoladą, wiórkami kokosowymi i migdałami. Potem pakuję je w czerwone pudełko i wiozę.
    A potem obserwuję jak je otwiera i .... 

    jednak lubi kokosy.

    Potem są uściski, całusy, ochy i achy. 
     Ale przecież od tego ma się przyjaciółki, prawda?

    Babeczki kokosowo-migdałowe z białą czekoladą.


    • 500 g mąki pszennej
    • 4 łyżeczki proszku do pieczenia
    • 150 g białego cukru 
    • łyżeczka cukru migdałowego/ lub zapachu migdałowego - parę kropli
    • 100 g wiórek kokosowych
    • 100 g migdałów w słupkach
    • 2 jajka
    • 500 ml mleka
    • 180 ml oleju 
    • biała czekolada 



    Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia, mieszamy z cukrem, wiórkami i migdałami. W osobnej misce ubijamy jajka z mlekiem i olejem, jeśli używamy aromatu - dodajemy aromat.  Do suchych składników dodajemy mokre i mieszamy jedynie do połączenia. Do wyłożonej papilotkami foremki na muffinki nakładamy ciasta do około 3/4 wysokości i pieczemy 20 minut w temperaturze 180 stopni. 
    Pozostawiamy do ostygnięcia. 
    Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej i mieszamy z wiórkami kokosowymi ( sypałam na oko ; ) ) smarujemy każdą babeczkę, posypujemy migdałami i wiórkami. Pozostawiamy do zastygnięcia... albo i nie... i jemy ;)




    wtorek, 12 lipca 2011

    Sernik mocno czekoladowy.

    Kiedy nadchodzą wakacje, ilość czasu jaką dysponuję drastycznie się zmniejsza. Nagle mam tyle spraw do załatwienia, tylko spotkań do odbycia, tyle rzeczy do kupienia. Doba ma za mało godzin, chociaż potrzebuję z niej niewiele ponad cztery - na sen. Lubię tą gonitwę myśli i czasu, bo należę do tej grupy osób, które duszą się w zamkniętych pomieszczeniach, utartych czynnościach i codziennej rutynie. Choruję z nudów, tęsknię za brakiem czasu, kiedy mam go za dużo - nie robię nic, popadam apatię. Leżę w łóżku. Ale boję się upływu dni. Najchętniej zawsze miałabym naście lat - jeszcze nie dorosła, ale już tyle można! Im jestem starsza, tym godziny upływają szybciej a  wyczekane z utęsknieniem wakacje mijają w mgnieniu oka. Już połowa lipca, a niedawno wracałam do domu!  Kręcę głową z niedowierzaniem. A potem patrzę za okno, na zegarku piąta rano, strugi deszczu - czyli czekolada. A najlepiej sernik - z czekoladą.

    Ciasto jest maziste, ciężkie i naprawdę bardzo czekoladowe - dla mnie, miłośniczki czekolady - idealne, więc mogę z czystym sumieniem polecić wszystkim czekoladożercom. Należy do tego typu ciast, że jeden i to niewielki kawałek wystarcza w zupełności i ... pewnie domyślacie się, że posta pisałam wczoraj - w deszczowy poniedziałek. ;)

    Sernik mocno czekoladowy.



    • 200 g czekoladowych lub kakaowych herbatników - ale bez czekolady. 
    • 150 g masła
    • 1 kg mielonego twarogu
    • 500 g dobrej, ciemnej czekolady - u mnie 70 % kakao
    • 3 łyżki gorzkiego kakao
    • 200 g drobnego białego cukru
    • 2 łyżeczki esencji waniliowej / lub 16g cukru waniliowego/
    • 5 jajek o temperaturze pokojowej
    • 250 ml kwaśnej śmietany 12 %
    • czerwone porzeczki


      Czekoladę rozpuszczamy z 50 g masła na niewielkim ogniu. Dodajemy kakao, mieszamy dokładnie aż masa będzie gładka i odstawiamy do ostygnięcia. 
      Herbatniki kruszymy na puch, ja włożyłam do foliowej torebki i rozgniotłam wałkiem. Pozostałe masło rozpuszczamy, mieszamy z herbatnikami. Tortownicę o średnicy około 24 cm wykładamy papierem do pieczenia, dół pokrywamy herbatnikami i podpiekamy około 10 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. 
      Ser dokładnie ubijamy w mikserze wraz z cukrem na jednolitą, puszystą masę. Nie przerywając ubijania dodajemy po jednym jajku. Następnie stopniowo dodajemy ostudzoną masę czekoladową, na końcu śmietanę i esencję waniliową. Mieszamy aż do uzyskania gładkiej, jednolitej masy. Przelewamy na podpieczony spód, dół i boki tortownicy szczelnie owijamy folią aluminiową - najlepiej, aby były to dwie warstwy. Wstawiamy do dużego żaroodpornego naczynia i dolewamy wody do połowy tortownicy. Pieczemy 40-50 minut w razie potrzeby dolewając wodę. Po wyjęciu pozostawiamy na 15 minut, przekładamy do lodówki na przynajmniej 10 godzin. Podajemy z czerwonymi porzeczkami.



      poniedziałek, 4 lipca 2011

      Pełnoziarnista drożdżówka z owocami i serem.

      Naprawdę bardzo fajne ciasto. Robi się je niezwykle łatwo i nie może nie wyjść. Miłośnicy drożdżówek z serem będą zachwyceni, bo ciasto jest mięciutkie, nie za słodkie i dosłownie napakowane serem. Zachowuje świeżość jeszcze na parę dni a dodatek kwaskowatych porzeczek świetnie komponuje się ze słodkim twarożkiem. Świetne!


      Pełnoziarnista drożdżówka z serem i owocami.





      ciasto drożdżowe:
      • 600 g mąki pszennej pełnoziarnistej 
      • 250 ml ciepłego mleka
      • 20 g świeżych drożdży
      • 2 jajka
      • 100 g drobnego białego cukru 
      • łyżeczka esencji waniliowej
      •  60 g masła
      ser:


      • 500 g mielonego twarogu 
      • 1 łyżka masła
      • 1 jajko
      • 100 g drobnego białego cukru


      dodatkowo:

      • dowolne owoce - u mnie jagody, truskawki i czerwona porzeczka.

       


      Drożdże kruszymy do miski, zasypujemy dwoma łyżkami cukru, dwoma łyżkami mąki i dolewamy połowę szklanki ciepłego mleka. Dokładnie mieszamy i odstawiamy w ciepłe miejsce aż zaczyn zacznie bąbelkować. Następnie dodajemy resztę mąki, cukier, esencję waniliową oraz dwa jajka. Lekko wyrabiamy, na końcu dolewamy roztopione i ostudzone masło. Wyrabiamy aż ciasto będzie sprężyste i lekko klejące ( w razie potrzeby możemy dodać trochę mleka lub mąki ), przykrywamy mokrą ściereczką i pozostawiamy na około godzinę w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. 






      Gdy ciasto podwoi swoją objętość przekładamy je do dużej blachy ( u mnie 25 cm x 34 cm ) wysmarowanej masłem i wysypanej bułką tartą bądź wyłożonej papierem do pieczenia. Pozostawiamy część ciasta i formujemy z niej wałeczek, którym następnie oplatamy ciasto wokół brzegów. Pozostawiamy na 15 minut, a w tym czasie robimy ser:
      Cukier ubijamy z jajkiem. Dodajemy małymi porcjami ser, na końcu masło i miksujemy aż do uzyskania kremowej konsystencji. Wylewamy masę serową na blachę wyłożoną ciastem. Układamy umyte owoce i pieczemy w 180 stopniach około 50 minut. *

      *mam piekarnik z termoobiegiem, który nie lubi ciast drożdżowych - wysusza je i u góry tworzy się nieapetyczna stwardniała skórka. Aby tego uniknąć przykrywam je aluminiową folią, którą ściągam dosłownie na 5 minut przed wyjęciem ciasto - jedynie po to, aby się zarumieniło.




      sobota, 2 lipca 2011

      Biszkoptowy omlet z jagodami i śmietankowym twarożkiem.

        
      Biszkoptowy omlet z jagodami i śmietankowym twarożkiem. 

      Nie mój! ;)





      Nie byłam w posiadaniu aż tak dużej ilości sprzętu, aby wytworzyć samemu takie cudo. ;)

      Ale był tak puszysty i przepyszny, że dla niego zdołałam wspiąć się na najwyższą górę. ;) - i to nie raz!

      Wiąże się z nim równie pyszna historia, ponieważ po krótkiej wymianie informacji okazało się, że w latach swojej młodości również i moja mama trafiła na niego w tym samym miejscu, gdzie ja dotarłam całkiem bezwiednie. Jak widać, pewnie rzeczy się nie zmieniają, tylko mijające dni przypominają, że tu już bardziej dalej, niż bliżej.

      A ja?

      Zawsze stawiałam góry ponad morze. 
      Kiedy inni w pierwszych wakacyjnych dniach pakowali w torby stroje kąpielowe, ja pakowałam plecak, namiot, zakładałam wojskowe buty i już mnie nie było. 
      Zimno? Deszcz? Ciepłej wody w kranie brak?
      To nic.To nic.

      Lubię ten klimat, to spanie pod gołym niebem, kiedy jednego dnia wiatr rozwiewa na słońcu świeżo umyte włosy a następnego wystawiając w rękawiczce ( zimowej! ) rękę po omacku szukam w koszyku na dworze czegoś do zjedzenia. 

      Lubię samotność, kiedy jestem ja i góry, kiedy omijam z daleka najbardziej oblegane miejsca i kiedy nie spotykam nikogo stawiając nogi na kamieniach. Lubię robić własne kanapki na drogę a potem siedzieć i popijać je wodą ze strumienia. Po prostu. 

      A potem lubię powroty, gorącą wodę pod prysznicem, miękkie łóżko i ciszę. 


      A póki co przedstawiam Wam najpyszniejszy omlet, jaki jadłam w życiu.

      Gruba warstwa śmietankowego twarożku w środku i domowa konfitura jagodowa w połączeniu z ogromnym, puszystym plackiem. Co zaskakujące, twarożek nie jest słodki - wydaje się być jedynie zmiksowany ze śmietaną. Obłędnie słodka jest natomiast konfitura - i to wystarcza.

      I dużo, dużo słońca.