wtorek, 21 czerwca 2011

Kochani!

Wybrałam sobie pierwszy, a właściwie drugi już dzień lata, aby urwać się na krótkie wakacje. Wybieram się na dwa tygodnie w góry, aby odpocząć od zgiełku miasta i odetchnąć wolnością. 
Będzie mi brakowało pieczenia ale... może tam też uda mi się zrobić coś pysznego z czegoś zwykłego!
Trzymajcie się! ;)

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Śmietankowe babeczki z czekoladą.

Jak to jest z tymi babeczkami?
Ano robi się je bez okazji.
Dla kogoś. Albo dla siebie. 
W kolorowych papierkach. 

I z tego, co się akurat ma pod ręką.  


Śmietankowe babeczki z czekoladą.
składniki na 35 babeczek.






  •  560 g mąki pszennej
  • 150 g drobnego cukru 
  • 4 jajka
  • 200 ml kwaśnej śmietany 
  • 500 ml jogurtu naturalnego
  • 180 g roztopionego masła
  • 2 płaskie łyżki proszku do pieczenia
  • pół łyżeczki aromatu śmietankowego
  • 300 g czekolady - 200 g mlecznej + 100 g białej
  • 100 g białej czekolady  






Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni.
Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia. Dodajemy cukier i posiekaną na kawałki czekoladę. 
W osobnej misce lekko ubijamy jajka, dodajemy jogurt, kwaśną śmietanę i ostudzone masło. Mieszamy do połączenia się składników. Suche łączymy z mokrymi i mieszamy jedynie do połączenia składników. Formę na babeczki wykładamy papilotkami i nakładamy około łyżki ciasta do każdej. Pieczemy 20 minut. 
Pozostałą białą czekoladę roztapiamy i na chwilę zanurzamy w niej górę każdej ostudzonej babeczki. 





piątek, 17 czerwca 2011

Mrożony sernik śmietankowy z serkiem mascarpone.

Marzyłam o jakimś serniku, a lubię wszystkie. Pieczone, na zimno, z truskawkami, z czekoladą. Z nutką cytrusów i tradycyjnie waniliowe. Ale panująca za oknem temperatura skutecznie odstraszała mnie od spędzania czasu w kuchni przy gorącym piekarniku. Myślałam o czymś zimnym, śmietankowym i tylko żeby nie było mdłe! Wyszedł mi właściwie deser, chociaż w formie ciasta i zaraz po wyjęciu z zamrażarki - oczywiście! - za nic nie chciał się pokroić. Dlatego pamiętajcie, jeśli chcecie częstować nim gości, przed podaniem wyjmijcie go na około 30 minut i pozostawcie w temperaturze pokojowej. Krojąc maczajcie nóż we wrzątku, dzięki czemu sernik łatwością się pokroi. ;)

Mrożony sernik śmietankowy z serkiem mascarpone.





  • 250 g serka mascarpone
  • 400 ml śmietanki kremowej 30 %
  • 5 świeżych jajek
  • 100 g drobnego białego cukru
  • jedna duża cytryna
  •  1 laska wanilii lub łyżeczka esencji waniliowej
  • mrożone maliny, wiśnie, jagody i porzeczki
  • 300 g ciastek pełnoziarnistych digestive




    Białka oddzielamy od żółtek. Żółtka ucieramy z cukrem na puszystą masę. Wydłubujemy ziarenka z laski wanilii i dodajemy do masy jajecznej ( lub odpowiednio esencję ).  Ścieramy skórkę i wyciskamy sok z cytryny, miksujemy z masą jajeczną. Dodajemy porcjami ser mascarpone i wszystko dokładnie mieszamy. Białka schładzamy w lodówce.
    Śmietanę ubijamy na sztywno i mieszamy dokładnie z masą serową.
    Schłodzone białka ubijamy na sztywną pianę i delikatnie mieszamy z masą serową, aby nie utraciła puszystości. 
    Ciastka kruszymy na drobne kawałki, można to zrobić wrzucając wszystkie do foliowej reklamówki i "gniotąc" rękami.
    Na dno to tortownicy wysypujemy połowę pokruszonych ciastek. Wylewamy połowę masy serowej i układamy mrożone wiśnie, maliny i jagody. Posypujemy drugą połową ciastek. Wylewamy pozostałą masę serową. Chłodzimy w zamrażarce przez minimum 4 godziny. Podajemy z mrożonymi malinami. 






    niedziela, 12 czerwca 2011

    Domowa granola.

    Robiłam granolę jakiś czas temu i ... spaliłam ją zupełnie. Jakoś zapomniałam o mieszaniu. Potem bardzo długo szukałam na nią przepisu i ... właściwie nie znalazłam. A to w składzie znalazłam cukier, brązowy czy nie, to jednak cukier i nie pasował mi do śniadaniowego musli. A to za mało dodatków, a ja lubię, jak jest dużo różnych składników. A to sok jabłkowy w przepisie mi jakoś nie podchodził. Ale jakiś czas temu natchnęła mnie Slyvvia, kiedy zrobiła swoją jabłkową granolę. I to było to. Nie cukier, ale miód i nie sok, ale prawdziwe jabłka. Fantastycznie. 
    Podaję, z moimi dodatkami. Składniki na spooooro granoli. 


    Domowa granola.

    • trzy duże jabłka, obrane ze skórki 
    • 200 g płatków owsianych
    • 50 g płatków orkiszowych
    •  50 g płatków gryczanych
    • 50 g otrębów owsianych 
    • 100 g orzechów laskowych
    • 100 g orzechów włoskich
    • 100 g migdałów
    • 100 g rodzynek 
    • 100 g pestek słonecznika
    • 100 g nasion sezamu
    • 2 duże łyżki płynnego miodu 
    • pół łyżeczki cynamonu 





      Jabłka ścieramy na tarce o drobnych oczkach. Wszystkie suche składniki dokładnie mieszamy w dużej misce, na końcu dodajemy jabłka i miód. Mieszamy, wykładamy do foremki lub na głęboką blaszkę i prażymy w piekarniku rozgrzanym do 170 stopniu około godziny, aż granola stanie się chrupiąca, co jakiś czas mieszając, aby płatki równomiernie się rumieniły. Smacznego! ;)




      środa, 8 czerwca 2011

      Śniadanie Idealne.

      Niespieszne.

      W ulubionej miseczce i z ukochanym kubkiem.
      Przy pierwszych porannych promieniach słońca.


      Śniadanie Idealne.



       



      owsianka:

      • szklanka mleka
      • 3 łyżki mleka sojowego waniliowego w proszku
      • 2 łyżki górskich płatków owsianych
      • 2 łyżki płatków orkiszowych
      • garść posiekanych ulubionych orzechów






      kawa:




      • pół szklanki mleka
      • mocne espresso
      • szczypta cynamonu






      Mleko zagotowujemy na małym ogniu, dodajemy płatki i orzechy. Gotujemy aż do uzyskania pożądanej konsystencji, aż płatki zmiękną, u mnie około 10 minut.  Pod koniec wsypujemy mleko sojowe i dokładnie mieszamy. 
      Spienione mleko wlewamy do kubka. Dolewamy mocne espresso, nakładamy mleczną pianę i posypujemy cynamonem. 
      I cieszymy się, że jest lato. 




      niedziela, 5 czerwca 2011

      Truskawkowe i banalne.

      Zasadniczo problem polega na tym, że wszystko, co ma w nazwie : /najprostszy, najłatwiejsze, czy banalne/ zazwyczaj mi nie wychodzi. Tak jak za pierwszym razem nie wyszedł mi najłatwiejszy chleb żytni na zakwasie, tak przez parę razy z kolei nie mogłam się dorobić najprostszego ucieranego ciasta z owocami BEZ zakalca. Rozczarowana ciągłymi niepowodzenia porzuciłam przepisy na ciasta ucierane i zabrałam się za biszkoptowe ( które miało w opisie, że poradzi sobie z nim każdy i na pewno się uda... ) i ... robiąc, patrzyłam z przerażeniem. Mąka, która miała być delikatnie wymieszana łyżką za nic nie chciała łączyć się piankową jajeczną masą a po wymieszaniu jeszcze gorzej - grudki jakieś! Ale wyszło. Bez zakalca, pyszne, delikatne i letnie. I oczywiście - z truskawkami.

      Lekkie ciasto z owocami.

      z przepisu Dorotuś z dosłownie niezauważalnymi modyfikacjami. ; ) u mnie na sporą blachę 25 x 36 cm.




      • 490 g mąki pszennej
      • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
      • 9 jajek 
      • 200 ml oleju 
      •   100 g drobnego białego cukru 
      • 16 g cukru waniliowego
      • truskawki - około 700 g. 





      Żółtka oddzielamy od białek. Białka ubijamy na sztywną pianę, powoli dodajemy cukier i cukier waniliowy, wciąż ubijając. Wlewamy po jednym żółtku, ubijamy. Na końcu stopniowo wlewamy olej. Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia i delikatnie łączymy z jajeczną masą. Formę smarujemy masłem i wysypujemy mąką, wylewamy na ciasto. Na wierzchu układamy truskawki.
      Pieczemy 40-60 minut w 170 stopniach.



      sobota, 4 czerwca 2011

      Crème brûlée.

      Mało jest deserów, które lubię tak, jak ten. Lubię piec, przygotowywać, zdobić, lubię patrzeć jak smakuje innym, ale nie rwę się aż tak do jedzenia. Lubię próbować i zasadniczo zadowalam się niewielką ilością tego, co potrzebuję. Jeśli jestem zapraszana i stół ugina się po ciastami zazwyczaj mam spory problem, bo chciałabym spróbować wszystkiego i kończy się na mało estetycznie wyglądający talerzyku z górą małych ciastowych kawałeczków, z których każdy jest na wpół zjedzony.

      A ten deser posiada jedną niepodważalną zaletę, którą cenię ponad wszystko - jest na wyłączność. Dostajesz swoją własną foremkę, łyżeczkę i kawałek nieba. Lubię ten kremowy smak, czarne ziarenka wanilii i chrzęst łamanej karmelowej skorupki. Po prostu lubię.

      Absolutnie nietrudny, efektowny i naprawdę pyszny. Sukces zależy przede wszystkim od umiejętności obsługi palnika do karmelizowania cukru. Zanim się go dorobiłam, parę razy próbowałam poradzić sobie bez przy użyciu piekarnika i ( niestety! ) efekt jest nieporównywalny. 
      Do dzieła!

      Przepis powstał z wielu znalezionych w internecie, książkach i dodatkach kulinarnych. Były kombinacje i na pół z mlekiem i wiele innych, ale końcowy, najlepszy, poniżej.


      Crème brûlée. Klasycznie.


       składniki na 4 foremki, średnicy około 15 cm, wysokie na około 3 cm.



      •  500 ml śmietany kremówki
      • 2 laski prawdziwej wanilii
      • 6 żółtek
      • 75 g drobnego białego cukru
      • do karmelizowania - cukier jaki Wam przypadnie do gustu, u mnie brązowy trzcinowy.





      Piekarnik rozgrzewamy do 100 stopni, bez termoobiegu.
      Laski wanilii kroimy na pół i wydłubujemy ziarenka. Śmietanę zagotowujemy na małym ogniu z cukrem i ziarnkami wanilii. Żółtka ubijamy lekko - nie do białości i puszystości, jedynie, aby się połączyły. Kiedy śmietana się zagotuje, pozostawiamy ją na chwilę na ogniu aż pobulogcze, po czym ściągamy i lekko studzimy. Wlewamy chochlę śmietany do żółtek, mieszamy. Wlewamy drugą, mieszamy. Wlewamy resztę śmietany, mieszamy. Postukujemy miską lekko o blat w celu pozbycia się pęcherzyków powietrza i rozlewamy do czterech foremek około 15 cm każda, niewysokich.
      Pieczemy około godziny. Masa nie będzie do końca ścięta po wyjęciu, w środku będzie miała konsystencje lekko galaretowatą, ale wszystko jest w porządku - zetnie się w lodówce - pozostawiamy ją tam na co najmniej 4 godziny. 

      Posypujemy krem warstwą cukru i karmelizujemy. W razie potrzeby, powtarzamy. Warstwa nie powinna być zbyt gruba, jedynie taka, aby przy wkładaniu łyżeczki usłyszeć ten fantastyczny dźwięk pękającej skorupki, nie, żeby nie można było jej przebić. 
      Podajemy od razu, najpyszniejsze jest zimne z gorącą skorupką. 

      środa, 1 czerwca 2011

      Lato. i babeczki.

      Kocham je, bo są takie małe.
      Urocze.
      Za to, że wywołują uśmiech rozczulenia na twarzy i można je zjeść dosłownie na dwa gryzy.
       Za to, że bez nich nie ma lata.
      A teraz zaczęło się na dobre.
      I długo mi nie umknie.
      28 stopni i słońce, słońce, ach słońce!


      Dodatek mleka do ciasta sprawia, że jest ono niezwykle kruche i ma charakterystyczny mleczny smak a lekka kwaskowatość galaretki przełamuje waniliowy smak kremu.

      Nie da się ich nie uwielbiać, obiecuję. 


      Kruche mleczne babeczki z kremem patisserie, truskawkami i galaretką.




      składniki na około 50 babeczek. 

      na ciasto:
      • 600 g mąki pszennej
      • 300 g masła
      • 100 g cukru pudru
      • łyżka esencji waniliowej 
      • 4 duże łyżki zimnego mleka 
      • 3 żółtka 
      •  
      na krem patisserie:

      • 6 żółtek
      • 9 łyżek mąki pszennej
      • 6 łyżek mąki ziemniaczanej
      • 1,5 litra mleka
      • 2 łyżki esencji waniliowej
      • 100 g drobnego cukru

      dodatkowo:

      • truskawki
      • galaretka truskawkowa






      Najpierw przygotowujemy krem - będzie potrzebny potem, a musi mieć czas aby ostygnąć. 
      750 ml mleka zagotowujemy w dużym garnku z cukrem i esencją waniliową. 
      Pozostałe 750 ml ubijamy z żółtkami i mąkami. 
      Wlewamy powoli do gotującego się mleka jajeczną masę wciąż mieszając ( ja używam ręcznego miksera ). Doprowadzamy do wrzenia, przykrywamy folią spożywczą i pozostawiamy do CAŁKOWITEGO ostygnięcia. Krem jeśli jest ciepły będzie wydawał się płynny - z czasem zgęstnieje i na babeczki należy go nakładać już zupełnie ostudzonego. Unikniemy wtedy rozlewania się i rozwarstwiania się kremu, co mi się kiedyś zdarzyło ( brr. ).

      Mąkę przesiewamy z cukrem pudrem. Siekamy z zimnym masłem, dodajemy esencję waniliową i zimne mleko, szybko zagniatamy i wstawiamy do lodówki na około 30 minut.
      Ciasto rozwałkowujemy na grubość około 0.5 cm, przykrywamy wcześniej ułożone foremki, dociskamy do brzegów. Nakłuwamy widelcem, przykrywamy folią aluminiową i przysypujemy kulkami ceramicznymi aby ciasto nie wybrzuszyło się podczas pieczenia. Pieczemy w rozgrzanym do 200 stopni około 10 minut na złoty kolor. 


      Truskawki myjemy, odszypułkowujemy i pozostawiamy do obeschnięcia. Kroimy na kawałki. 

      Galaretkę rozpuszczamy w mniejszej ilości wody niż jest podana na opakowaniu. Mi na około 100 babeczek wystarczyło całe jedno opakowanie rozpuszczone w 400 ml zamiast w 0.5 l. Jeśli robicie mniej, zmniejszamy ilość proszku i wody, dajemy np. pół paczki galaretki i rozpuszczamy w 200 ml wody na każde 50 babeczek. Nie przelewamy z garnka, pozostawiamy do ostygnięcia.






      Po wyciągnięciu z piekarnika pozostawiamy ciastowe foremki do zupełnego ostygnięcia. Wyjmujemy z foremek uważając, aby się nie pokruszyły. Do każdej nakładamy po dużej łyżeczce ostudzonego kremu, na którym układamy części truskawek. Smarujemy ostudzoną, lekko tężejącą galaretką.