poniedziałek, 30 maja 2011

Hazelnut & coffee muffins / Kawowe muffinki z orzechami laskowymi.

Muffinki to chyba jedne z najprzyjemniejszych wypieków - szybkie, łatwe i nie ma opcji, że nie wyjdą. Szast-prast, suche do jednej, mokre do drugiej, ubijamy, mieszamy i do piekarnika, a po 20 minutach możemy się cieszyć gorącym ciachem. Idealne na prezent, bo zawsze wywołują uśmiech podczas odwijania z papilotek a kto by nie chciał otrzymać góry babeczek? ( sama dostałam - na osiemnaste urodziny osiemnaście magdalenek zapakowanych w papierową torbę - co było niezwykłe i zupełnie niespodziewane. ) I ta niekończąca się możliwość łączenia smaków i dodatków - tak, muffinki bez wątpienia zasługują na uznanie.
Bardzo wilgotne, bardzo kawowe i bardzo smaczne. I baaaardzo orzechowe. Niewiele rosną, mimo dodatku proszku do pieczenia ale za to zachowują swoją miękkość przez parę dni. Idealne do porannej kawy i do kieszeni na drogą. I dla kogoś.


Hazelnut & coffee muffins/ Kawowe muffinki z orzechami laskowymi.






  • 6 łyżek oleju lub 85 g rozpuszczonego masła - u mnie masło
  • 80 g mlecznej czekolady, połamanej
  • 2 łyżki kawy rozpuszczone w 2 łyżkach wrzącej wody 
  • 200 g orzechów laskowych
  • 280 g mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 1 łyżka proszku do pieczenia
  • 2 jajka
  • 75 g drobnego brązowego cukru trzcinowego
  • 200 ml maślanki 




Wykonanie oczywiście tradycyjne. ; )


W filiżance rozpuszczamy w gorącej wodzie kawę. Pozostawiamy do ostygnięcia. 150 g orzechów siekamy na bardzo drobne kawałki, pozostałe 50 na większe. 
Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia do jednej miski, dodajemy 150 g posiekanych orzechów i mieszamy. Maślankę lekko ubijamy z jajkami w drugiej. Masło roztapiamy na małym ogniu z czekoladą, dodajemy cukier i mieszamy do uzyskania jednolitej masy. Studzimy ( musi być chłodna! inaczej zwarzy maślankę ) i dodajemy do masy maślankowej, dodajemy kawę i wszystko dokładnie mieszamy. W misce z suchymi składnikami robimy dołek i wlewamy masę maślankową. Mieszamy jedynie do połączenia składników. Do foremki na muffinki wyłożonej papilotkami nakładamy po dużej łyżce ciasta, posypujemy pozostałymi orzechami i wkładamy do nagrzanego do 200 stopni piekarnika na 25 minut.






czwartek, 26 maja 2011

A co lubią Mamy?

Co lubią Mamy?

Mamy lubią, kiedy pranie jest powieszone a naczynia umyte.
Mamy lubią goździki.
Mamy lubią, kiedy w domu jest porządek i nie trzeba przypominać, że trzeba sprzątnąć, gdy są zmęczone. 
Mamy lubią czekoladę, najlepiej mleczną z bakaliami. Albo białą. 
Mamy lubią sałatkę z tuńczykiem i prażony bez tłuszczu słonecznik. 
I czerwone wino. 
Mamy lubią, gdy w domu zawsze jest cynamon i mleko do porannej kawy. 
Mamy lubią, kiedy gorące słońce pada na taras, kiedy o 7 rano jedzą na nim śniadanie. 
Mamy lubią morele. 
Maliny.
I truskawki. 

Wszystkiego dobrego, Kochane Mamy! 



Tarta pâte sucrée z budyniem waniliowym i truskawkami.







na pâte sucrée:
  • 350 g mąki pszennej
  • 50 g cukru pudru
  • 150 g miękkiego masła
  • 4 żółtka
  • 2 łyżki zimnej wody
  • 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego lub 16 g cukru waniliowego




na budyń :


  • 500 ml mleka
  • 3 łyżki mąki pszennej
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 2 żółtka
  • 3 łyżki cukru
  • 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego lub 16 g cukru waniliowego


dodatkowo:

  • truskawki







Mąkę przesiewamy z cukrem pudrem. Siekamy razem z masłem. Dodajemy żółtka i ekstrakt waniliowy, palcami formujemy jakby kruszonkę. Dodajemy zimna wodę i zagniatamy. Wstawiamy do lodówki na conajmniej 30 minut. 
Formę na tartę o średnicy około 23 cm wylepiamy ciastem, wyrównujemy. 
Wkładamy do lodówki na 30 minut. 
Wkładamy do nagrzanego do 190 stopni piekarnika i pieczemy około 20 minut aż do uzyskania złotego koloru.

250 ml mleka zagotowujemy z cukrem.
Pozostałe 250  ml ubijamy z żółtkami i mąkami. Pod koniec dodajemy ekstrakt waniliowy.
Do gotującego się mleka wlewamy powoli masę jajeczną ciągle mieszając, aby nie stworzyły się grudki. Przykrywamy folią i pozostawiamy do ostygnięcia.
Truskawki myjemy, odszypułkowujemy i kroimy w plastry.
Ostudzony budyń wylewamy na upieczone ciasto, wyrównujemy. 
Układamy truskawki.
Można posypać cukrem pudrem, u mnie dziś bez. ; )



poniedziałek, 23 maja 2011

Chlebek bananowy z orzechami i Ten Złośliwy Na Zakwasie.

Tak. Chlebek bananowy miałam w planie już od dawna, ale na ten żytni razowy na zakwasie ochota wzięła mnie jakiś tydzień temu. Hodowałam dzielnie zakwas, którego o dziwo udało mi się nie zagłodzić i nie zmrozić na kość, a dziś rano przyszło do zagniatania ciasta. W końcu! Wszystko według planu. Zaczyn zakwasowy dzień wcześniej, rano dodanie reszty. Ojoj. Ciasto klei się do rąk, w ogóle nie chce się zagnieść, ale walczę dzielnie. Wkładam do miski i odkładam w ciepłe miejscu na 1,5 h. 
Zero zmian.
Nie poddaję się.
 Przekładam do wyłożonej papierem do pieczenia keksówki i odstawiam na 3 godziny.
Wstawiam do piekarnika i czekam. A wrażeniami podzielę się za parę dni. 

A dziś chlebek bananowy. 
Na podstawie przepisu Edysi.



Chlebek bananowy z orzechami.






  • 200 g mąki pszennej graham
  • 50 g stopionego masła
  • 100 ml naturalnego jogurtu
  • 2 jajka
  • 2 duże banany
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • łyżeczka ekstraktu waniliowego
  • 150 g orzechów laskowych, posiekanych






Banany, jajka, jogurt stopione i ostudzone masło oraz ekstrakt  waniliowy miksujemy lub mieszamy dokładnie łyżką. ( wtedy banany muszą być wcześniej rozgniecione ). 
Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia i sodą do dużej miski. 
Łączymy z masą bananową i dosypujemy 3/4 ilości posiekanych orzechów. 
Przekładamy do keksówki o wymiarach 33 na 25 wyłożonej papierem do pieczenia i posypujemy resztą orzechów. 
Pieczemy około godziny w 160 stopniach. 





sobota, 21 maja 2011

Pychota!

Szukałam ciasta na urodziny przyjaciółki mojej mamy. Banalne, ale taka prawda. W planach był już sernik wiedeński w czekoladzie, ale miało być jeszcze COŚ wyjątkowego. Pysznego. I żeby pięknie wyglądało. A że jakiś czas temu wpadłam u Majany na przepis na Panią Walewską, czyli Pychotkę, zdecydowałam, że będzie ona. Ciasto jest niesamowicie łatwe, choć czasochłonne, ale efekt jest wart zachodu. Słodkie kruche ciasto i kremowy smak budyniowej masy fantastycznie przełamuje kwaskowatość porzeczkowego dżemu. I dziś, wyjątkowo, bez moich większych modyfikacji - trochę się bałam, że jak coś zmienię, to nie wyjdzie a nie chciałam eksperymentować w nocy przed. Ale nie! Wyszło idealne, a mama zostawiła nam kawałek, bo żal jej było, że nawet nie spróbujemy.
No to jest.

Pani Walewska, czyli Pychotka.




na kruche ciasto:
  • 200 g masła
  • 500 g mąki pszennej
  • 6 żółtek
  • 100 g cukru pudru
  • 20 g cukru waniliowego
  • 2 łyżki jogurtu naturalnego
na bezę:

 
  • 6 białek
  • 100 g cukru
  • łyżka mąki ziemniaczanej
na krem 


  • 500 ml mleka
  • 2 żółtka
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 3 łyżki mąki pszennej
  • 3 łyżki drobnego cukru
  • 200 g masła ( następnym razem dam mniej - masa dla mnie zbyt maślana )
  • 2 łyżeczki waniliowego ekstraktu lub 16 g cukru waniliowego


dodatkowo:




  • 450 g dżemu porzeczkowego - u mnie więcej, bo słoiki był po 300 g ; ).







Mąkę przesiewamy z cukrem pudrem i proszkiem do pieczenia. Siekamy z zimnym masłem, dodajemy żółtka i jogurt, zagniatamy i dzielimy na dwie równe części. 

Białka ubijamy na sztywną pianę. Powoli porcjami dodajemy cukier, na końcu delikatnie mieszamy z mąką ziemniaczaną. 

Blachę wykładamy papierem do pieczenia, na dno rozwałkowujemy jedną część ciasta, smarujemy porzeczkowym dżemem i nakładamy połowę masy bezowej. Pieczemy w 175 stopniach około 40 minut. 
To samo robimy z drugą częścią ciasta. Jeżeli nie macie dwóch blach, tak jak ja, aby upiec warstwy jednocześnie, proponuję najpierw zrobić bezę z połowy białek, a po upieczeniu pierwszego placka z drugiej połowy składników. Wtedy masa bezowa nie opadnie. 
Obie części ciasta studzimy. 


250 ml mleka zagotowujemy z cukrem, pozostałe 250 ubijamy z żółtkami i mąkami. Dodajemy mleko z mąką i żółtkami do wrzącego mleka ciągle mieszając. Zagotowujemy, mieszając, aby nie powstały grudki. Gotowy budyń przykrywamy folią spożywczą i pozostawiamy do ostygnięcia. Masło miksujemy na białą puszystą masę i powoli, wciąż miksując dodajemy ostudzoną masę budyniową. 

Na dnie blachy kładziemy jeden placek, wykładamy masę i przykrywamy drugim. Owijamy folią spożywczą i pozostawiamy w lodówce na co najmniej 3 godziny. 




piątek, 13 maja 2011

Chocolate Coco Cream Cookies.

Ciasteczka.
A raczej całkiem spore ciacha.
Czekoladowe z zewnątrz i jedwabiście kremowo-kokosowe wnętrze.
U mnie dziś na drugie śniadanie.

Obłędne.


Chocolate Coco Cream Cookies / ciasteczka czekoladowe z kokosowym kremem.




na ciasteczka:


  • 200 g miękkiego masła
  • 50 g drobnego brązowego cukru
  • 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • 1 żółtko
  • 4 łyżki zimnego mleka
  • 250 g mąki pszennej
  • 30 g gorzkiego kakao
  • 100 g mlecznej czekolady, drobno posiekanej


na krem:

  • 200 g białej czekolady, połamanej na kostki
  • 125 ml kremowej śmietanki
  • 50 g wiórek kokosowych
dodatkowo :
  • wiórki kokosowe do obtoczenia





    Masło ucieramy na białą puszystą masę w dużej misce razem z cukrem. ( można w mikserze ). Dodajemy żółtko i waniliowy ekstrakt wciąż ucierając. Mąkę przesiewamy z kakao i proszkiem do pieczenia, następnie powoli dodajemy do maślanej masy. Na końcu dodajemy zimne mleko. Dokładnie mieszamy, dodajemy posiekaną czekoladę i szybko zagniatamy. 

    Wałkujemy ciasto na grubość około 0.5 cm, wycinamy dowolne kształty ( ze względów praktycznych wybrałam kółka ) i pieczemy w rozgrzanym do 200 stopni piekarniku na papierze do pieczenia około 15 minut. 
    Wyciągamy i studzimy.

    Śmietankę zagotowujemy na bardzo małym ogniu, następnie zdejmujemy z palnika. Dodajemy połamaną białą czekoladę, waniliowy ekstrakt i dokładnie mieszamy, do połączenia się wszystkich składników. Pod koniec dodajemy wiórki kokosowe. Pozostawiamy do całkowitego ostygnięcia.

    BARDZO WAŻNE - masa musi być NAPRAWDĘ ZIMNA i najlepiej, gdyby przejawiała powoli skłonności do zastygania ( będzie bardziej biała ). Jeśli spróbujemy przełożyć ciastka niewystudzoną masą, wszystko się rozleje i nasza praca pójdzie na marne.

    Jedno z ciastek przekładamy kremem, przykrywamy drugim. Obtaczamy boki w kokosowych wiórkach.




    środa, 11 maja 2011

    Torcik brownie i co zrobić, kiedy nie można wyjść z domu?

    No właśnie, co? Można zrobić komuś miłą niespodziankę w postaci czekoladowego torciku albo przeleżeć dzień w łóżku.
    Pewnie gdybym nie była sobą, wybrałabym to drugie, ale z powodu niekończących się zasobów energii poszłam na spacer - do kuchni. 


    Torcik brownie z orzechami włoskimi i czekoladową polewą.




    na ciasto:
    • 55 g masła
    • 115 g mlecznej czekolady
    • 100 g drobnego brązowego cukru
    • 2 jajka
    • 1 łyżeczka esencji waniliowej
    • 2 łyżki mocnej kawy
    • 85 g mąki
    • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
    • szczypta soli 
    • 75 g posiekanych orzechów włoskich


    na polewę:
    • 115 g mlecznej czekolady
    • 150 ml gęstego jogurtu





    Czekoladę topimy z masłem w kąpieli wodnej - mniejszy garnek wstawiamy do większego z wodą, ale tak, by nie dotykał wody i podgrzewamy na niewielkim ogniu. 
    Jajka ucieramy z cukrem aż do uzyskania puszystej masy. 
    Do masy jajecznej dolewamy ostudzoną stopioną z masłem czekoladę i kawę, i mieszamy do połączenia składników.
    Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia i solą, dodajemy do czekoladowej masy i dokładnie mieszamy. Dodajemy orzechy. 
    Pieczemy w tortownicy o średnicy 20 cm około 40 minut w 180 stopniach.

    Pozostawiamy do ostudzenia i przygotowujemy polewę - pozostałą czekoladę topimy w kąpieli wodnej i zostawiamy do ostudzenia. Dodajemy powoli jogurt - inaczej wszystko się zwarzy - i dokładnie mieszamy aż do momentu, w którym masa będzie gładka. Może to trochę potrwać. Smarujemy ciasto dookoła i przyozdabiamy według uznania - u mnie czekoladowe wiórki zrobione przy pomocy urządzenia do sera.









    poniedziałek, 9 maja 2011

    Wiśniowe z jogurtem.

    - będę drylować wiśnie w kuchni, jakbyś mnie szukał.
    - okey! haha. powodzenia.
    Cóż, to nie czas na wiśnie, a wymarzyły mi się wiśniowe babeczki. Udałam się więc do sklepu w poszukiwaniu jakiegoś substytutu ( mrożone? ) i natknęłam się na puszkę black cherries in ligh sirup,czyli w zwykłej wodzie z cukrem, którą ochoczo porwałam z półki. 
    Przy dogłębnych oględzinach w domu stwierdziłam z zaskoczeniem ( choć nie wiem, dlaczego założyłam,że będzie inaczej? ) że wiśnie są pełne pestek i nie pozostaje mi nic innego, jak usiąść i się z nimi rozprawić.
    Uwielbiam te babeczki, bo są mięciutkie, wilgotne i pełne wiśni.
    Najlepsze prosto z pieca, z owocową herbatą, kiedy za oknem deszcz nie poddaje się od dwóch dni.


    Jogurtowe babeczki z wiśniami





    • 240 g mąki pszennej pełnoziarnistej
    • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
    • 50 g drobnego cukru do wypieków
    • 100 g suszonych wiśni
    • 2 duże jajka o temperaturze pokojowej
    • 350 ml jogurtu naturalnego ( najlepiej niezbyt gęstego )
    • 4 łyżki oleju z pestek słonecznika
    • około 250 g wiśni ( bez pestek )




    Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia i cukrem. Dodajemy suszone wiśnie. W osobnej misce lekko ubijamy jajka, dodajemy jogurt i olej, wszystko dokładnie mieszamy aż do połączenia składników. W misce z suchymi składnikami formujemy dołek i wlewamy masę jogurtową, mieszamy do połączenia składników. Nakładamy po około łyżce ciasta do do foremki na muffinki wyłożonej papilotkami lub posmarowanymi masłem i wysypanymi mąką. Wciskamy 2-3 świeże wisienki i pieczemy 20 minut w rozgrzanym do 200 stopni piekarniku.





    sobota, 7 maja 2011

    Nie lubię bananów.

    Nie lubię bananów.
    Poważnie. 
    Kiedyś myślałam, że nie lubię, bo nie jem. Po prostu. Smaki szybko ulatują z pamięci, a że znam niewiele osób, które nie przepadają za bananami, wrzuciłam go pewnego śniadania do porannej owsianki. Żeby sprawdzić, czy taki ten banan straszny.
    Koszmar. Za słodko, za lepko, za bananowo.
    Nawet nie byłam w stanie jej dojeść.

    Zrezygnowałam z bananowych prób, dopóki nie trafiłam na ten przepis. 
    Banany są w nim jedynie lekko wyczuwalne, a niewielki dodatek cukru powoduje, że całość nie jest przesłodzona.
    Polecam, bo są naprawdę super!


    Wheatgerm, banana & pumpkin seed muffins, czyli bananowe muffiny z otrębami pszennymi i pestkami dyni.






    • 140 g mąki pszennej pełnoziarnistej ( w oryginale zwykła )
    • 140 g otrębów pszennych
    • 85 g pestek dyni ( u mnie mieszanka - dynia, słonecznik i sezam.)
    • 2 banany
    • 2 jajka o temperaturze pokojowej
    • 50 g brązowego cukru trzcinowego ( w oryginale 115 g drobnego cukru do wypieków )
    • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
    • około 150 ml mleka
    • 6 łyżek oleju słonecznikowego 



         Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia do dużej miski. Dodajemy cukier, otręby pszennej i około 50 g  pestek dni. ( u mnie mieszanka ). W osobnej misce lekko ubijamy jajka ( można je rozbełtać widelcem ), dodajemy olej. Banany rozgniatamy widelce i mieszamy dokładnie z mlekiem a następnie wlewamy do masy jajecznej. W misce z suchymi składnikami robimy "dołek" w środku i wlewamy do niego płynne składniki. Mieszamy dokładnie, jedynie do połączenia składników. 
        Nakładamy po około łyżce ciasta do foremki na muffiny do ok. 3/4 wysokości. Posypujemy resztą pestek. Pieczemy w rozgrzanym do 200 stopni piekarniku przez 20 minut.

        przepis z 1001 cupcakes, cookies & other tempting treats. 



        czwartek, 5 maja 2011

        A na pocieszenie - rabarbar.

        Jest!
        I to nawet tu, choć dostępny jedynie w supermarketach, szczelnie opakowany w folię. A nie na rynku, obwiązany sznurkiem, w zielonej skrzynce.
        I genialnie nada się na środowe ciasto Na Pocieszenie. 
        Bo egzamin. Bo pojutrze następny, a potem kolejny i kolejny. 
        Bo z budyniem i kruszonką nie może nie być pysznie.
        Rabarbar.
         
         Pełnoziarniste ciasto z budyniem i rabarbarem. Pod kruszonką.





        na ciasto: 

        • 200 g miękkiego masła
        • 50 g brązowego drobnego cukru trzcinowego ( 4 łyżki )
        • 2 jajka
        • 185 g mąki pszennej pełnoziarnistej 
        • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
        • łyżeczka proszku do pieczenia
        • 40 g proszku budyniowego - waniliowego lub śmietankowego
        • 400 g obranego i pokrojonego rabarbaru



        na budyń:

        • 2 płaskie łyżki proszku budyniowego - waniliowego lub śmietankowego ( z cukrem )
        • 250 ml mleka
        • łyżka masła
        • 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii 



        na kruszonkę:

        • 40 g miękkiego masła
        • 90 g mąki pszennej pełnoziarnistej 
        • 4 łyżki drobnego brązowego cukru trzcinowego






          Budyń.
          Na początku gotujemy budyń, będzie potrzebny później, najpierw musi ostygnąć. Ze szklanki mleka odlewamy około 70 ml. Pozostałą część zagotowujemy, w odlanym mleku rozrabiamy budyniowy proszek.  Rozrobiony wlewamy do wrzącego mleka, mieszamy aby nie powstały grudki. Zdejmujemy z ognia, dodajemy masło i ekstrakt, dokładnie mieszamy. Przykrywamy folią spożywczą i pozostawiamy do 
           ostygnięcia. 

          Ciasto.
          Miękkie masło ucieramy na puszystą masę. Dodajemy cukier a następnie po jednym jajku. Mąkę przesiewamy z sodą, proszkiem do pieczenia i proszkiem budyniowym, dodajemy do masy maślanej i mieszamy jedynie do połączenia składników. 

          Kruszonka.
          Mieszamy mąkę i cukier. Dodajemy miękkie masło i palcami formujemy kruszonkę.

          Formę o średnicy 21 cm wykładamy papierem do pieczenia. Ciasto dzielimy na dwie części, jedną z nich pokrywamy dno tortownicy i wyrównujemy. Na to wylewamy budyń, wyrównujemy i łyżeczką nakładamy pozostałą część ciasta, która powinna pokryć cały budyń. Układamy rabarbar, posypujemy kruszonką. Pieczemy w 170 stopniach około 1 h i 15 minut.



          przepis oryginalny od Dorotuś z niewielkimi zmianami i kruszonką ode mnie.