środa, 30 marca 2011

Ciastka migdałowe z białą czekoladą i morelami.

Ulubione.
Niestety, niebezpieczeństwo wynikające ze zjedzenia pierwszego jest ogromne, ponieważ zaczyna się sięgać po następne i następne...
co też właśnie przydarzyło mi się dzisiejszego ranka. 
W przeciwieństwie do chocolate chip cookies te są chrupiące z zewnątrz, ale mięciutkie w środku. Bardzo delikatne, więc po upieczeniu należy zostawić je do ostygnięcia a dopiero potem przekładać na talerz, inaczej się rozpadną. 

Migdałowe ciastka z białą czekoladą i morelami. 



  • 3/4 szklanki mąki pszennej
  • 3/4 szklanki mąki migdałowej*
  • jedno duże jajko
  • 100 g masła
  • 3 łyżki brązowego cukru muscovado
  • łyżeczka esencji waniliowej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 150 g białej czekolady
  • 50 g uprażonych płatków migdałowych
  • 150 g suszonych moreli




 mąka migdałowa* - to zmielone na puch migdały. Można to zrobić samemu, lub kupić gotowe, już zmielone.

W dużej misce mieszamy mąkę, mąkę migdałową, proszek do pieczenia, sól.
Masło ubijamy z cukrem na puszystą masę. Dodajemy jajko i esencję waniliową. 
Czekoladę siekamy na drobne kawałeczki, suszone morele kroimy na małe kawałki. 
Do ubitego masła dodajemy mąkę połączoną z proszkiem do pieczenia i solą, mieszamy do połączenia składników. Dodajemy płatki migdałowe, czekoladę i morele. Formujemy średniej wielkości kulki i wkładamy do lodówki na godzinę.
Blachę wykładamy papierem do pieczenia, każdą kulkę spłaszczamy aby uzyskać dosyć grube ciasteczko.
Pieczemy w 180 stopniach 15-20 minutach aż do uzyskania brązowych brzegów.




poniedziałek, 28 marca 2011

Giant Chocolate Chip Cookies.

Jedne z najpopularniejszych ciastek Ameryki. Jako wielbicielka czekolady nie mogłam ich sobie odmówić. Ogromne, ze słuszną ilością czekolady, po prostu pyszne. Przepis oryginalny od Cookie Madness z moimi modyfikacjami. 

Giant Chocolate Chip Cookies. 




  • 2 szklanki mąki
  • 4 łyżki brązowego cukru muscovado 
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
  • łyżeczka esencji waniliowej
  • 100 g masła
  • jedno duże jajko 
  • 300 g groszków do wypieków z mlecznej czekolady



  




W mikserze ucieramy masło z cukrem na gładką masę. Dodajemy jajko, esencję waniliową, sodę i sól, nadal ucierając. Następnie dodajemy po łyżce mąki, miksujemy. Ciasto będzie dosyć gęste, ale nie lepiące. Przekładamy ciasto do dużej miski, dodajemy czekoladowe groszki i dokładnie łączymy je z ciastem dużą łyżką bądź rękoma. Formujemy kulki wielkości piłeczek pingpongowych i wkładamy do lodówki na godzinę. Piekarnik nagrzewamy do 160 stopni, blachę wykładamy papierem do pieczenie, każdą kulkę delikatnie spłaszczamy formując raczej grube ciastka. Pieczemy 15 -20 minut. 





sobota, 26 marca 2011

Pochwała prostoty. Rozgrzewająca szarlotka na cieście bardzo kruchym. I waniliowa kruszonka.

Ulubiona. Pieczona często, szczególnie w długie zimowe wieczory i jesienne deszczowe popołudnia.
Niby najzwyklejsza, ale dodatek przypraw i ogrooomna ilość jabłek wraz z cieniutką warstwą ciasta czynią ją na swój sposób wyjątkową.






Szarlotka na kruchym cieście z waniliową kruszonką.



na ciasto:

  • 200 g mąki orkiszowej
  • 50 g zimnego masła 
  • 3 łyżki brązowego cukru trzcinowego
  • 2 duże łyżki zimnej wody 



na szarlotkowe nadzienie:



  • 8 dużych jabłek - około 1,7 kg, najlepiej kwaskowatych
  •   2duże łyżki brązowego cukru trzcinowego
  • duża łyżka cynamonu 
  • 1/3 łyżeczki kardamonu
  • 1/3 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej 
  • 1/3 łyżeczki kolendry 
  • 1/3 łyżeczki mielonych goździków

na kruszonkę:

  • 150 g mąki orkiszowej
  • 2 duże łyżki brązowego cukru trzcinowego
  • łyżeczka esencji waniliowej
  • 50 g miękkiego masła






    Ciasto.
    Mąkę mieszamy z cukrem i siekamy na niej masło na drobne kawałeczki. Zagniatamy, pod koniec dodajemy po jednej łyżce wody. Zagniatamy. Formę o średnicy 24 cm smarujemy masłem i obsypujemy mąką. Wyklejamy ciastem ( warstwa będzie raczej cienka ), nakłuwamy widelcem i wstawiamy do lodówki na około 20 minut. 

    Nadzienie szarlotkowe.
    Jabłka obieramy, wycinamy gniazda nasienne i ścieramy na tarce o dużych oczkach. 
    Przekładamy do dużego garnka, zasypujemy cukrem i wstawiamy na mały ogień. Mieszamy.
    Dodajemy przyprawy i gotujemy, aż do całkowitego wyparowania soku z jabłek i nabrania przez nie brązowego koloru. Studzimy. 

    Pieczenie.
    Wyjmujemy ciasto z lodówki i podpiekamy w 180 stopniach przez około 15 minut. W tym czasie robimy kruszonkę : mąkę mieszamy z cukrem i esencją waniliową, dodajemy masło i palcami formujemy okruchy.
    Wyciągamy podpieczony spód, wykładamy na niego masę jabłkową i posypujemy kruszonką.
    Pieczemy 30 - 40 minut w 180 stopniach.

    Oczywiście najlepiej smakuje na ciepło, ale następnego dnia jest równie pyszna. Można podawać z lodami lub sosem czekoladowym - ja zazwyczaj jem bez niczego. ; )





    środa, 23 marca 2011

    Delikatna tarta serowo-miodowa na orkiszowo-owsianym spodzie. Z orzechami.

    Czasem leżąc jeszcze rano w łóżku dopada mnie nieodparta chęć zrobienia czegoś. 
    Wtedy też zazwyczaj spontaniczność bierze górę a wszystkie plany idą w kąt.
    Kruche spody. 
    Tarta. Otworzyłam rano oczy i wiedziałam, dziś będzie tarta.


    Tarta serowo-miodowa na orkiszowo-owsianym spodzie. Z orzechami.






    na ciasto:

    • 100 g mąki orkiszowej + 100 g mąki owsianej pełnoziarnistej*
    • 50 g miękkiego masła
    • łyżeczka brązowego cukru trzcinowego
    • szczypta soli 
    • 2-3 łyżki zimnej wody


    na masę serową :

    • 350 g kremowego serka ( u mnie quark  )
    • 150 ml naturalnego jogurtu
    • 2 żółtka
    • 1 jajko 
    • 4 łyżki płynnego miodu 

      dodatkowo:
      • orzechy włoskie  


        * mąka owsiana pełnoziarnista to u mnie nic innego jak nieprzetworzone płatki owsiane. Aby uzyskać około 100 g mąki potrzebujemy 4 dużych łyżek płatków - mielimy w blenderze na puch.




        W misce mieszamy obie mąki z cukrem i solą. Dodajemy miękkie masło, palcami formujemy okruszki jak na kruszonkę, dodajemy wodę, zagniatamy. Wylepiamy ciastem formę na tartę i chłodzimy około 30 minut w zamrażarce.
        Po 30 minutach wyciągamy i podpiekamy spód w nagrzanym do 180 stopnia piekarniku przez 15 - 20 minut.
        W mikserze na wolnych obrotach mieszamy jajko, żółtka, jogurt i miód. Na koniec dodajemy małymi porcjami ser. 
        Masę wylewamy na podpieczony spód i pieczemy około pół godziny w 180 stopniach, przykryty folią aluminiową - wtedy zachowa ładny kolor. 

        Orzechy prażymy na patelni z dużą łyżką miodu i układamy na upieczonej tarcie.



        wtorek, 22 marca 2011

        Ciasto migdałowo - bakaliowe bez mąki.


        Uwielbiam wszelkiego rodzaju bakalie. Suszone owoce, orzechy, pestki.  Christmas cakes, muffinki z bakaliami, florentynki i wszystkie inne stanowią jedne z moich ulubionych wypieków. Przepis ten znalazłam u Agnieszki a moją uwagę przykuła nie tylko ogromna ilość bakalii i czekolady ale również zupełny brak mąki. W oryginale jest to keks - i na dodatek, oj! - bożonarodzeniowy, ale jako nieszczęśliwa nieposiadająca tutaj formy keksowej musiałam upiec je w zwykłej tortownicy, co w żadnym wypadku nie ujęło mu smaku. 
        Średnia to może propozycja na drugi dzień wiosny, ale ciężko było mi się oprzeć. 
        Cytuję, z moimi drobnymi modyfikacjami. 




        • 8 białek z jajek
        • 300 g mielonych migdałów
        • szczypta soli
        • łyżka drobnego brązowego cukru trzcinowego demerara
        • szczypta soli
        • 100 g gorzkiej czekolady o zawartości 70 % kakao
        • 100 g białej czekolady
        • 100 g suszonych moreli
        • 100 g suszonych śliwek
        • 100 g suszonej żurawiny 
        • 100 g suszonych wiśni





          Białka ubijamy na sztywno ze szczyptą soli. Następnie stopniowo ubijając dodajemy cukier. Do białek dodajemy zmielone migdały i delikatnie mieszamy szpatułką.

          Suszone morele i śliwki kroimy na paseczki, czekoladę siekamy.  Wszystkie dodatki dodajemy do masy migdałowej. Ponownie delikatnie mieszamy. 

          Masę przekładamy do wysmarowanej masłem i wysypanej mielonymi migdałami formy. 
          Pieczemy około 40 minut w 180 stopniach, aż ciasto się zarumieni.
          Prawie w ogóle nie rośnie, więc spokojnie można wypełnić foremkę do końca. 
          Pozostawiamy w ciepłym piekarniku do wystudzenia, zimne ciasto zawijamy w folię aluminiową, następnie w przeźroczystą folię i pozostawiamy do następnego dnia.

          W oryginale ciasto można następnego dnia oblać czekoladą, białą lub mleczną.
          Aby to zrobić rozupuszczamy czekoladę w kąpieli wodnej po czym smarujemy górę i boki ciasta.
          U mnie bez polewy. 


          niedziela, 20 marca 2011

          Waniliowy sernik na zimno z truskawkami.

          Tęsknię za ciepłem.
          Tęsknię za czasami, kiedy /już wychodzę/ oznacza jedynie założenie butów.
          Cierpię na poważny deficyt słoneczny, którego w moim przypadku nic nie jest w stanie ukoić.

          Tęsknię za latem ...
          A jego brak próbuję zrekompensować sobie marcową namiastką truskawek.
          Choć smak jeszcze nie ten.




          Waniliowy sernik na zimno z truskawkami.

          •  100 g herbatników petit buerre
          • 450 g waniliowego gęstego jogurtu + 450 g gęstego naturalnego jogurtu greckiego
          • 300 ml śmietanki do ubijania
          • 4 łyżki bardzo drobnego cukru lub cukru pudru
          • dwie łyżeczki esencji waniliowej
          • 9 płatków lub 3 czubate łyżki żelatyny
          • 500 g truskawek






            Tortownicę uszczelniamy folią aluminiową. Kruszymy herbatniki tak, aby zakryły szczelnie cały dół, 100 g starcza akurat aby pokryć dno słuszną warstwą.  

            150 ml śmietanki ubijamy na sztywno, dodajmy cukier i esencję waniliową wciąż ubijając. Następnie dodajemy powoli na zmianę jogurt waniliowy i naturalny mieszając na najniższych obrotach. 
            Płatki żelatyny wkładamy na 2 minuty do zimnej wody, w tym samym czasie na bardzo małym ogniu podgrzewamy pozostałe 150 ml śmietanki. Wyciągamy płatki, otrząsamy z wody, wkładamy do garnuszka ze śmietanką, mieszamy aż do rozpuszczenia, lekko studzimy. Wlewamy do masy serowej mieszając na najwyższych obrotach około 2 minuty. 





            Połówki truskawek układamy na herbatnikach i zalewamy masą serową. Wkładamy do lodówki na godzinę do zastygnięcia. 
            Pozostałe truskawki kroimy w plasterki. Przygotowujemy galaretkę truskawkową według przepisu na opakowaniu, układamy plasterki truskawek na zastygniętej masie serowej i zalewamy galaretką. Zostawiamy w lodówce aż do czasu zastygnięcia galaretki*.

            *nie każdy lubi galaretkę, więc jest to opcja. Jeśli nie chcecie jej dawać, to po zastygnięciu masy serowej po prostu udekorujcie sernik truskawkami.  



            piątek, 18 marca 2011

            Pistacjowe muffiny z zielonym cream cheese.

            U mnie w ramach Zielono mi ... oczywiście na słodko. No bo jakże by inaczej. Długo zastanawiałam się co by tu zrobić, ale te muffiny chodziły za mną już od dawna. I wyszły dokładnie takie, jakie miały być, puchate, gorące, wilgotne. Ze słodko-słonym kremem.

            No i pyszne.

            Muffiny pistacjowe z zielonym cream cheese. 




            na muffiny:
            • 350 gramów mąki
            • 4 łyżki cukru
            • 3 łyżeczki proszku do pieczenia
            • 50 gramów masła
            • łyżeczka cukru waniliowego
            • jedno jajko
            • 400 ml mleka
            • 150 gramów pistacji
            na krem:
            • 250 gramów serka philadelphia / lub innego kremowego serka /
            • 5 łyżek cukru pudru
            • 150 gramów pistacji

            Mąkę mieszamy dokładnie z proszkiem do pieczenia. Masło ucieramy z cukrem na puszystą masę. Wciąż ucierając dodajemy powoli mleko i jedno jajko. Mieszamy z mąką i proszkiem do pieczenia. Pistacje mielimy w blenderze na miazgę w ten sposób, aby zostało parę niewielkich kawałeczków - to się dzieje samoistnie, po prostu trzeba patrzeć. ; ) Ciasto mieszamy z pistacjami, powinna powstać gładka, dosyć gęsta masa.

            Pistacje mielimy w blenderze, dodajemy cukier i serek. Ucieramy na gładką masę. 

            Formę na muffinki wykładamy papilotkami i do każdej nakładamy po około dużej łyżce ciasta. Pieczemy 15 - 20 minut w 180 stopniach.
            Po ostudzenia nakładamy krem.
            i zajadamy. 




            środa, 16 marca 2011

            Apfelstrudel. i sos obłędnie waniliowy.

            Tak naprawdę najbardziej kocham ten sos. Ciasto upiekłam już w nocy, a że nocne pieczenie nie jest praktyczne ze względu na brak ogólnodostępnych całonocnych sklepów, toteż sosu w nocy nie miałam już z czego zrobić, gdyż bach - skończyło się mleko. I choć zjadłam kawałek, to jednak nie to. 

             Sos zrobiłam więc dopiero dziś.
            Parująca strucla z gorącym waniliowym sosem.
            Kto się jej oprze w deszczowe, wietrzne popołudnie?


            Apfelstrudel i waniliowy sos.



            na ciasto:

            • 250 gramów mąki
            • jedno jajko
            • 3 łyżki oleju
            • 5 łyżek ciepłej wody 
            • pół łyżeczki soli.


            na nadzienie:
            • 4 średnie jabłka
            • 4 duże łyżki posiekanych na drobno orzechów laskowych
            • 4 łyżki płatków migdałowych
            • sok z połowy cytryny
            • łyżeczka cynamonu
            • dwie łyżki brązowego cukru trzcinowego


            na waniliowy sos:
            • 250 ml mleka
            • 250 ml śmietanki do ubijania
            • 3 żółtka
            • 3 łyżki cukru
            • laska wanilii / może być torebka cukru waniliowego. 


            oraz: 
            • łyżka masła.

            Ciasto.
            Mąkę z solą mieszamy dokładnie w misce. W małej miseczce łączymy dokładne olej, wodę, jajko, wlewamy do mąki, mieszamy łyżką aż składniki się połączą. Szybko zagniatamy, formujemy kulę. Wkładamy do miski, smarujemy delikatnie oliwą i przykrywamy szmatką. Zostawiamy w temperaturze pokojowej na 30 minut. 

            Nadzienie.


            Jabłka obieramy, kroimy na małe cząstki, na przykład kwadraty. Dodajemy do nich orzechy, płatki migdałowe, cynamon, cukier, sok z cytryny i dokładnie mieszamy. 

            Na stole rozkładamy dosyć duży kawałek materiału np. szmatkę. Podsypujemy lekko mąką i rozwałkowujemy na niej ciasto dosyć cienko - około 2 mm. Obcinamy brzegi aby uzyskać prostokąt. Masło topimy i smarujemy nim ciasto, na to wykładamy nadzienie, zostawiając około 2 cm przy bokach. Następnie zakładamy te boki na nadzienie ( dzięki temu nic nie wysypie się ze środka ) przeciągamy szmatkę na brzeg stołu i powoli wyciągamy z pod spodu. W efekcie strucla zwinie się bez dotykania i nic się jej nie stanie. 
            Wykładamy na blachę wyłożoną papierem o pieczenie, wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na około 40 minut. 

            Sos. 
            W garnuszku podgrzewamy powoli mleko ze śmietaną, laskę wanilii kroimy wzdłuż i wyciągamy ze środka ziarernka, które wrzucamy następnie do garnka. Pozostałą laskę też.
            Ubijamy żółka z cukrem aż do uzyskania puszystej masy, powoli dolewamy do nich mleko ze śmietaną i wanilią, oczywiście poprzednio wyciągając z garnka pozostałą laskę wanilii.
            Mieszamy wolno i cierpliwie, bez obaw, sos zgęstnieje.  




            niedziela, 13 marca 2011

            Czekoladki.

            Dla wytrwałych i cierpliwych. Zobaczyłam je u Bakerlady parę dni temu i urzekły mnie do tego stopnia, że nie mogłam zmrużyć oka, a kiedy obudziłam się dziś rano, wiedziałam już, na czym upłynie mi niedzielne popołudnie. Dlatego przepis pochodzi od Niej, z moimi małymi modyfikacjami dotyczącymi ilości użytych produktów. Dobrej zabawy!

            Czekoladki z mleczną pianką i nadzieniem orzechowym. 








            Potrzebujemy silikonowej bądź plastikowej foremki na czekoladki, pędzelka do wypełnienia i rękawa cukierniczego do nakładania nadzienia, oraz;


            na "skorupki":

            • 100 gramów mlecznej lub ciemnej czekolady, wedle uznania



            na mleczną piankę : 

            • 200 ml śmietany do ubijania, 36 %
            • dwie łyżki cukru
            • dwa listki żelatyny
            • łyżeczka esencji waniliowej


            na nadzienie orzechowe:

            • duża łyżka orzechowego masła z kawałkami orzechów
            • 2 duże łyżki śmietany 36 %
            • 25 gramów mlecznej czekolady








            Podane składniki wystarczą na wypełnienie dwóch foremek, 15 czekoladek każda. 

            Czekoladę na "skorupki" łamiemy na kawałki i umieszczamy w żaroodpornej miseczce lub małym garnuszku. W większym gotujemy wodę, po zagotowaniu zestawiamy z gazu i ustawiamy na nim miseczkę tak, aby nie dotykała wody. Czekamy aż czekolada sie roztopi, od czasu do czasu mieszając. Lekko ją studzimy i małym pędzelkiem pokrywamy foremki tak, aby czekolada tworzyła dosyć grubą, szczelną warstwę ( jeśli będzie za cienka, czekoladki przy wyciąganiu będą się  łamać). Odstawiamy do lodówki. Resztę czekolady zachowujemy w temperaturze pokojowej.

            Nadzienie mleczne.
            Listki żelatyny wkładamy do miseczki z zimną wodą i pozostawiamy na około 2 minuty, aby zmiękły. W tym czasie 150 ml śmietanki ubijamy w mikserze z cukrem i wanilią ale tak, aby śmietana nie była ubita do końca. W garnuszku na bardzo małym ogniu podgrzewamy pozostałe 50 ml śmietanki, wyciągamy z miseczki z wodą listki żelatyny, wkładamy do garnuszka ze śmietanką i energicznie mieszamy, aby się rozpuściły. Gdy to nastąpi, bierzemy jedną łyżkę ubitej śmietany i mieszamy z tą w garnuszku. Ciągle mieszając wlewamy zawartość garnuszka do ubitej śmietany.
            Wyciągamy foremki z lodówki, rękaw cukierniczy o dosyć cienkiej końcówce napełniamy uzyskaną masą i napełniamy foremki do około 1/3 wysokości. Postukujemy lekko o stół dla wyrównania. Wkładamy do lodówki na około godzinę do stężenia.

            Nadzienie orzechowe. 
            Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej w ten sam sposób jak wyżej. Mieszamy dokładnie ze śmietaną, dodajemy masło orzechowe. Wyciągamy foremki z lodówki i wypełniamy nakładając masę łyżeczką do około 2/3 wysokości. Postukujemy lekko o stół dla wyrównania. Wstawiamy z powrotem na 10 minut.

            Pozostałą czekoladę z powrotem podgrzewamy. Wypełniamy foremki do końca, lekko potrząsamy i wstawiamy na około 30 minut.



              piątek, 11 marca 2011

              Sernik z suszonymi morelami.

              Sernik z suszonymi morelami. 



              na ser:

              • 1 kg twarogu*
              • 5 jajek
              • budyń śmietankowy lub waniliowy
              • dwa aromaty pomarańczowe, w podłużnych fiolkach
              • 50 gramów masła 
              • 200 gramów suszonych moreli*


              na ciasto :

              •  500 gramów mąki
              • 125 gramów masła
              • 1 jajko
              • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
              • szklanka maślanki/jogurtu/kefiru 
              • 1/3 szklanki cukru pudru

              * twarogowe uwagi. Z doświadczenia wiem, że najlepsze i najbardziej puszyste serniki wychodzą z gotowych serów sernikowych w wiaderkach, więc najlepiej użyć właśnie takiego. Jednak jeśli z jakichś powodów wolicie zrobić swój własny, wtedy inwencja zależy od Was. Ja użyłam dwóch tłustych, ponieważ półtłustych tu nie uświadczysz i dwóch chudych kremowych w pudełkach. ( tzw. quark ). Razem kilogram. Równie dobrze możecie zrobić tylko z chudego, tylko z tłustego lub tylko z półtłustego. Lub wiaderkowego.

              *morelowe uwagi. Jeśli dysponujecie twardymi i naprawdę wysuszonymi morelami powinno się je namoczyć . na noc, lub choć parę godzin. Jeśli macie dosyć mokre i miękkie, tzw. /ready to eat/ nie trzeba z nimi nic robić, wystarczy pokroić. 

              Ciasto. 

              Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia, dodajemy cukier puder. Masło siekamy na mące na małe kawałeczki, dodajemy jogurt/maślankę/kefir i jedno jajko. Zagniatamy ręcznie do uzyskania gładkiej masy, dzielimy na dwie części i odkładamy do lodówki na godzinę.


              Ser. 

              Oddzielamy żółtka od białek, białka wstawiamy do lodówki, żółtka ucieramy z cukrem na gładką masę. Dodajemy masło wciąż ucierając, następnie małymi porcjami ser. Na końcu aromaty pomarańczowe, miksujemy przez chwilę ( około minuty ) aby wszystko się dobrze połączyło. Białka ubijamy na pianę, dodajemy do masy serowej i mieszamy delikatnie łyżką. Następnie dodajemy budyniowy proszek, mieszamy a na końcu pokrojone drobno morele.


              Pieczenie.

              Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia lub posmarowaną masłem i obsypaną mąką ścieramy na tarce lub strzępimy palcami jedną część ciasta. Na to wylewamy masę serową, na górę ponownie ścieramy lub strzępimy palcami ciasto. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 40 minut. Czasem trochę dłużej - jeśli sernik pęknie na wierzchu, to znak, że się upiekł. 
              Nie wyciągamy! Sernik studzimy z lekko otwartymi drzwiczkami piekarnika, inaczej opadnie. 

              środa, 9 marca 2011

              Pasta vegetariana.

              Pasta vegetariana.
              Właściwie nie tyle chodzi o smak, ale o sposób podania. W misce. Pasta vegetariana musi być podana w misce, inaczej cały jej urok i magia gdzieś umyka. Sos rozlewa się po talerzu i wszystko wygląda nie tak.
              Jadam ją raz lub dwa razy w roku, w zależności od tego czy uda mi się wyskoczyć w zimową podróż do słoneczniej Italii.
              Serwują ją tylko w jednej, jedynej knajpce, pod tą właśnie nazwą, choć można się po niej spodziewać czegoś innego. 
              Góra świderków zanurzona w kremowym serowym sosie, przyozdobiona pomidorkami koktajlowymi i rukolą.
              Posypana delikatnie parmezanem.
              Proste, czyż nie? 
              Przepis jest nie do zdobycia, ale trzymając w pamięci smak, spróbowałam odtworzyć niezrównaną pastę vegetarianę.
              No i proszę.


              Pasta vegetariana. ( porcja dla 2 osób. )

              • 4 duże garści pełnoziarnistych świderków
              • 150-200 gramów sera ricotta
              • dwie garście pomidorków koktajlowych
              • dwie garście rukoli
              • parmezan

              Makaron gotujemy w lekko osolonej wodzie al dente. Przecedzamy i wrzucamy z powrotem do garnka, aby nie ostygł - dodajemy do niego ricottę i mieszamy, aż jej konsystencja zacznie przypominać sos śmietanowo - kremowy. Pomidorki myjemy i kroimy na połówki, rukolę płuczemy.
              Do dwóch misek nakładamy po porcji makaronu, na makaron nakładamy pomidorki i rukolę.
              Na zwieńczenie posypujemy parmezanem. 

              poniedziałek, 7 marca 2011

              Słoneczna sałatka z krewetkami i czarnymi oliwkami. Z różowym sosem.

              Sałatki, podobnie jak makarony, można robić na milion sposobów i nigdy się nie nudzą.
              Krewetki, ananas, oliwki.
              I różowy sos.
              Tchnienie lata, a niech mi tam.


              Sałatka z krewetkami i czarnymi oliwkami (porcja na 2 osoby.)

               Na sałatkę :
              • dwie duże garście czarnych oliwek bez pestek
              • 200 gramów mieszanych sałat - u mnie lodowa, cykoria, rukola.
              • 140 gramów ananasa ( trzy plastry ) pokrojenego na kawałki, może być z puszki
              • dwie duże garście pomidorków koktajlowych, przekrojonych na pół
              • pół puszki czerwonej fasolki, odsączonej
              • 270 gram ugotowanych i obranych krewetek
              I na różowy sos :
              • łyżka gęstego majonezu
              • łyżka koncentratu pomidorowego
              • 4 łyżki gęstego jogurtu
              • szczypta ostrej papryki 

                Sałatę myjemy, suszymy, jeśli nie jest przygotowana - rwiemy na małe kawałki. Pomidorki koktajlowe myjemy, kroimy na połówki, fasolkę odcedzamy i płuczemy. Ananasa odsączamy z soku i jeśli nie jest pokrojony, kroimy. Układamy kolejno sałatę, na to fasolkę, pomidorki, krewetki, ananas.
                W miseczce mieszamy majonez, jogurt i przecier pomidorowy. Na końcu dodajemy ostrą paprykę.
                Polewamy sałatkę sosem według uznania.





                i jak, czujecie lato? 
                ja już chyba tak. 





                niedziela, 6 marca 2011

                Żytnie piernikowe ciasto z jabłkami. I deszczowa niedziela.

                Amatorzy zdrowej kuchni będą zachwyceni.
                Ale i ci ceniący tradycyjne domowe wypieki nie będą zawiedzeni.
                Bez masła, białej mąki i cukru. Nie nachalnie słodkie, miękkie, wilgotne.
                Idealne na drugie śniadanie czy podwieczorek.
                Piękne słońce, które utrzymywało się przez ten tydzień zniknęło gdzieś wraz z nadejściem mojego przeziębienia, zabierając ze sobą całą radość, jaką miałam w sobie na myśl o nadchodzącej wiośnie.
                A teraz chowam stopy w wełniane skarpetki i z kubkiem gorącej herbaty chowam się po kołdrę.
                Z piernikowym ciastem.

                Piernikowe ciasto z jabłkami na żytniej mące.
                • 4 nieduże jabłka
                • 3 szklanki mąki żytniej
                • pół szklanki oliwy z oliwek
                • pół szklanki miodu
                • 3 szklanki mleka
                • 2 jajka
                •  2 łyżeczki cynamonu
                • 3 łyżeczki przyprawy piernikowej
                • dwie łyżki kakao
                • jedna łyżka brązowego drobnego cukru trzcinowego
                • 2 łyżeczki sody
                • 50 gram posiekanej ciemnej czekolady ( możecie dać więcej, jeśli chcecie )
                W dużej misce dokładne mieszamy wszystkie sypkie składniki - mąkę, posiekaną czekoladę, cynamon, przyprawę piernikową, kakao, sodę.
                Jabłka obieramy ze skórki i ścieramy na tarce o dużych oczkach, aby uzyskać paseczki.
                Żółtka oddzielamy od białek i ucieramy na puszystą masę około 5 minut. Następnie nie przerywając ucierania dodajemy miód, oliwę i łyżkę cukru. Ucieramy następnie 5 minut do uzyskania jednolitej masy.
                Białka ubijamy na sztywną pianę.
                Do sypkich składników dodajemy żółtka z oliwą, miodem i cukrem. Następnie dodajemy mleko, tak aby uzyskać dosyć płynną masę. Wszystko mieszamy delikatnie łyżką.
                Dodajemy pianę z białek, mieszamy.
                I dodajemy jabłka.
                Masa powinna być niezbyt gęsta, taka, aby można ją było przelać na blachę. 
                Pieczemy w 180 stopniach około 40 minut, do tzw. suchego patyczka.


                Z podanych składników wychodzi mi spora blacha ciasta - 20 na 30 cm.
                Ciasto będzie tak samo dobre, jeśli zamiast mąki żytniej dodamy pszenną razową lub pełnoziarnistą.
                Trzeba pamiętać, że mąka żytnia jest dosyć gęsta i zwarta i czasem może potrzebować ciut więcej mleka - jeśli widzimy, że ciasto jest zbyt gęste i nie chce się mieszać, po prostu trochę dodajmy. Jeśli lubimy słodsze ciasta, radzę dodać więcej miodu - na przykład szklankę.

                sobota, 5 marca 2011

                Na przeziębioną sobotę. i na dobry początek.

                Uwielbiam makarony.
                Mogę przygotowywać je na milion sposobów i nigdy mi się nie znudzą.
                Ten znalazłam na tym blogu i po prostu musiałam go zrobić.
                Tuńczyk, pomidory, oliwki.
                Idealny na przeziębioną sobotę. 


                Cytuję więc, z moimi modyfikacjami.

                Spaghetti z tuńczykiem, sosem pomidorowym i oliwkami. 

                • 2 garście makaronu razowego spaghetti / ugotowałam jedną na dwie osoby /
                • 1 puszka tuńczyka w sosie własnym, odsączonego
                • 2 ząbki czosnku, zmiażdżone / ja nie dodałam /
                • ¼ cebuli, drobno posiekanej / dałam całą małą cebulkę /
                • 1 szkl czarnych oliwek, pokrojonych w plastry
                • 2 łyżki kaparów, posiekanych / w mojej wersji bez kaparów /
                • 1 puszka pomidorów bez skórki, posiekanych
                • 1 łyżka przecieru pomidorowego
                • 2 łyżki oliwy / u mnie jedna /
                • 1 łyżeczka suszonego oregano
                • 1 łyżka suszonej pietruszki / u mnie bez pietruszki /
                Makaron gotujemy al dente.
                Cebulkę podsmażamy na łyżce oliwy, dodajemy pomidory, łychę pomidorowego przecieru i dusimy jakieś pięć minut. Dodajemy oliwki oraz tuńczyka, i dusimy kolejne dziesięć. Nakładamy porcję makaronu na talerz, na to nakładamy sos według uznania, posypujemy oregano.
                Można również dodać parmezan.


                Sosu wyszło mi więcej niż w oryinalnym przepisie, spokojnie starczy jeszcze na conajmniej dwie porcje.
                I wyszło...


                 ... pysznie.


                Tak naprawdę nie wiem, kiedy zaczęła się moja przygoda z gotowaniem. Może wtedy, kiedy jako mała dziewczynka upiekłam, oczywiście z pomocą, swój pierwszy sernik wiedeński? Może wtedy, kiedy pierwsze samodzielne pieczenie murzynka okazało się wielką porażką pod znakiem wielkiego zakalca? ale mimo to, od tego momentu najpierw pomaganie, a potem samodzielnie tworzenie stało się moją pasją, sposobem na złe dni i tęsknotę. Obiad z miłości, babeczki dla przyjaźni.  Pomysł z założeniem bloga chodził mi po głowie od dawien dawna, ale odwagi było brak. Zawsze byłam jedynie biernym podglądaczem, którego zachwyca twórczość innych.  I zawsze było coś ważniejszego. Ale dziś zdecydowałam.
                I oto jest. Jak mi pójdzie?
                Zobaczymy.